Z Tobą kiedy tylko coś zmienia się na lepsze zaraz się sypie jak zamek z suchego piasku. Cóż...Jest to moją winą, wiadomo, ale uczucia nie potrafią siedzieć głęboko mnie i czekać na zniknięcie, wybacz...
I kiedy po tych trudnych paru tygodniach. po cięciu, braniu prochów i próbie samobujczej wiedziałam, że jeszcze mam ja, przyjaciółkę...ona odeszła. Nie ma, znikła, bo...tak będzie "lepiej" dla mnie.
Gówno prawda!
Właśnie jest gorzej! Właśnie nic nie jest dobrze! Nie ma światełka w tunelu. A świadomość, że muszę rano wstać nie wiem po co a potem uśmiechać się, żeby tatuś zobaczył jak "pokochałam" życie, jest cholernie okrutne. To jego dogryzanie na temat okaleczeń i tego co robię...
Ciekawe gdzie byłeś, kiedy przez Ciebie się cięłam, płakałam po nocach i dusiłam powietrzem, ślina i łzami... Dziwie się samej sobie, że jeszcze Ci tego nie wypomniałam. Proszę, jak bardzo potrafię wykształcić w sobie silną wole <brawo>
__________________________
Jutro pisze sprawdzian z bio i kartkówka z fizy...Niezbyt fajnie, ale cóż, trzeba żyć dalej. Szczerze mówiąc biologia jakoś mnie nie przeraża, ale fizyka...? Wszystko mi się miesza.
_____________________________
Chciałam na koniec podziękować Asi za dzisiaj...<333 Mam nadzieje, że między nami dalej będzie tak dobrze
Mateuszowi, który jest, był i pewnie będzie. Dziękuję Ci bardzo i jeszcze bardziej przepraszam, że tak bardzo Cię raniłam... ;( ;( ;( Miałeś rację ze wszystkim...
I Marysi, która z pewnością tego nie przeczyta. Dziękuję za pocieszenie wczorajszego wieczoru ;]
"Moja modlitwa do Boga"
Panie, który dałeś mi wszystko a jednocześnie nic, dziękuję dziś, za najlepsza lekcję bycia obecną, jaką jest życie. Za cierpoenie, którym mnie darzysz i ma swój cel
Za każdy promień światła i uśmiech bliskich, na który nie zasługuję
I o nic Cię już, Tato, nie proszę, bo najwyraźniej tak było mi pisane