czwartek, 17 marca 2011

17.03.2011r.

Myślałam, że po tak długim czasie, bynajmniej jak dla mnie, ten wpis będzie naprawdę radosny. Ale sama siebie zaskakuje takimi twierdzeniami. Bo co mi się marzyło? Big love i przyjaźń forever? Naiwne, głupie dziecko...

Z Tobą kiedy tylko coś zmienia się na lepsze zaraz się sypie jak zamek z suchego piasku. Cóż...Jest to moją winą, wiadomo, ale uczucia nie potrafią siedzieć głęboko mnie i czekać na zniknięcie, wybacz...

I kiedy po tych trudnych paru tygodniach. po cięciu, braniu prochów i próbie samobujczej wiedziałam, że jeszcze mam ja, przyjaciółkę...ona odeszła. Nie ma, znikła, bo...tak będzie "lepiej" dla mnie.

Gówno prawda!

Właśnie jest gorzej! Właśnie nic nie jest dobrze! Nie ma światełka w tunelu. A świadomość, że muszę rano wstać nie wiem po co a potem uśmiechać się, żeby tatuś zobaczył jak "pokochałam" życie, jest cholernie okrutne. To jego dogryzanie na temat okaleczeń i tego co robię...

Ciekawe gdzie byłeś, kiedy przez Ciebie się cięłam, płakałam po nocach i dusiłam powietrzem, ślina i łzami... Dziwie się samej sobie, że jeszcze Ci tego nie wypomniałam. Proszę, jak bardzo potrafię wykształcić w sobie silną wole <brawo>

__________________________

Jutro pisze sprawdzian z bio i kartkówka z fizy...Niezbyt fajnie, ale cóż, trzeba żyć dalej. Szczerze mówiąc biologia jakoś mnie nie przeraża, ale fizyka...? Wszystko mi się miesza.

_____________________________
Chciałam na koniec podziękować Asi za dzisiaj...<333 Mam nadzieje, że między nami dalej będzie tak dobrze

Mateuszowi, który jest, był i pewnie będzie. Dziękuję Ci bardzo i jeszcze bardziej przepraszam, że tak bardzo Cię raniłam... ;( ;( ;( Miałeś rację ze wszystkim...

I Marysi, która z pewnością tego nie przeczyta. Dziękuję za pocieszenie wczorajszego wieczoru ;]

"Moja modlitwa do Boga"

Panie, który dałeś mi wszystko a jednocześnie nic, dziękuję dziś, za najlepsza lekcję bycia obecną,  jaką jest życie. Za cierpoenie, którym mnie darzysz i ma swój cel
Za każdy promień światła i uśmiech bliskich, na który nie zasługuję
I o nic Cię już, Tato, nie proszę, bo najwyraźniej tak było mi pisane