środa, 25 kwietnia 2012

Kilkunastodniowa nieobecność. Proszę o wybaczenie. U mnie dosyć dobrze, może nawet bardzo dobrze? Przyznaje, że moment załamania pojawił się w poniedziałek- poważna sprawa. Ale jakoś przeszło. Chyba najlepiej zostawić wszystko w koncie i sprawa, która wszystkich gnębi, niech rozrasta się na boku. Wiem, że zostawianie problemu na tak zwane "potem" jest złym pomysłem, ale teraz i tak nic nie zdziałam...

Dziękuję Oli, z którą nadrobiłam dobrą relację. Dała mi dużo do myślenia, wiele przedyskutowałyśmy i cóż, niech będzie jak jest, nawet jeszcze lepiej. Jeśli chodzi o te i tamte sprawy... Dalej czuje się rozdarta, ale mam nadzieję, że mnie rozumiesz. Zostawię to tak, jak jest, jeśli mi oczywiście na to pozwolisz i nie każesz wybierać... W tym przypadku" co ma być to będzie", nic nie zdziałamy, a faktu, że czuje się jak dwulicowa szmata, chyba nic nie zmieni...

Miki. Powiedzmy sobie szczerze, rozmowa nie wprowadziła do naszej przyjaźni żadnych pozytywnych wpływów. Wole nie pamiętać tego cholernego poniedziałku, pożądam amnestię.
Jeśli chodzi o "te sprawy" nie mam pojęcia co o tym myśleć, w każdym razie jakoś musimy dać radę i wygospodarować sporą cześć czasu. To się robi coraz bardziej poważniejsze.

W miłości wszystko gra, czyli jest tak, jak powinno, może nawet lepiej? Strasznie się cieszę, że jesteś i nic tego nie może zmienić. Jestem zadowolona z fakty, że w tym tygodniu widujemy się prawie codziennie. Bardzo tęsknie... Żałuję, że nie mogę powiedzieć Ci o wielu rzeczach. Powiązany jest z nimi strach, niepewność oraz przyrzeczenie. Gdybym tylko wiedziała, że to, co nas łączy będzie na dłużej, na te parę lat. Od około roku jestem realistką, przez co myślę jak myślę. Może kiedyś, a może sytuacja mnie do tego zmusi?
Przytul mnie <3

"Kocham Twoje oczy
kocham patrzeć jak się śmiejesz
I wiesz co?
Mój świat bez Ciebie nie istnieje"

"A kiedy odejdziesz zostanie we mnie tylko melodią,
która mi grasz ciągnąc struny nienastrojonej gitary"

sobota, 21 kwietnia 2012

Opowiadanie (2)


Chłodne wrześniowe popołudnie. W strugach deszczu na brukowanym chodniku stoi anioł, nie dziewczyna. Wiatr muska delikatnie jej nieskazitelnie bladą twarz i rozwiewa hebanowe włosy na wszystkie strony. Wskakuje na krawężnik po czym chodzi po nim, jak po linii życia zawieszonej nad kanionem śmierci. Czeka na swojego królewicza.
-Cześć, Skarbie – wyszeptał Piotr do ucha Julii otulając ją płaszczem i aksamitnym pocałunkiem rozgrzewając jej ciało chroniące się pod parasolem chłopaka.
-Dobrze Cię widzieć. Bardzo tęskniłam- powiedziała- Chodźmy- dokańczając zdanie wzięła chłopaka w objęcia i przesunąwszy wskazówki zegarka, który jak waż oplatał jej nadgarstek, przenieśli się w czasie.
*
Więc tak wygląda Twoje życie? –pyta Piotr z podziwem patrząc na baletnice – Potrafiłaś zrezygnować z tak wielu rzeczy po to, aby nie być zwyczajnym letargicznym człowiekiem? -dokańcza rozglądając się po sali. Jego uwagę przykuwa kobieta idealnie podobna do Julii.
–Kto to?- pyta
-To moja mama-Odpowiada dziewczyna po czym zawiesza głos. –Miała, to znaczy ma tutaj koło 16 lat
-Jest przepiękna- mówi chłopak z zachwytem patrząc na Anielę. Jej długie, niczym tyczki nogi oplecione aksamitnymi balerinkami, odbijają się od podłogi po czym wykonując długi lot w powietrzu, łamią wszelakie prawa fizyki.
-Dlaczego nigdy wcześniej o niej nic nie mówiłaś? Ani o wyglądzie ani charakterze? Nie mówiłaś nawet, jak zginęła- ciągnie łagodnie chłopak
-To patrz…
Przez dłuższą chwile nastolatek wpatruje się w wirującą postać, która podważa stwierdzenie, że zachód słońca, jest najpiękniejszym widokiem. Dopiero po chwili Aniela upadając wydaje z siebie lekki jęk, kolejno nie poddając się wstaje. Zza kurtyny dobiegają ciche chichoty
-Ej! Ty! Lala! Złaź ze sceny. Nie ośmieszaj się więcej. Jesteś beznadziejna. Uważasz, że z taką twarzą i ciałem dostaniesz się na sam szczyt?! Zapomnij! Zjeżdżaj stąd, bo inaczej pogadamy- krzyczy jedna z rówieśniczek wychodząc na scenę i popychając Anielę. Matka nastolatki z płaczem ucieka kierując się ku toalecie.
-Chodź- szepcze Julia łapiąc Piotra za rękę. Oboje zmierzając długimi korytarzami podążali w milczeniu, podczas gdy cisza tłumiła nadzieję chłopaka na pomyślne zakończenie przebiegu akcji. Po dłuższej chwili dobiegli do drzwi, zza których dało się usłyszeć ciche szlochanie. Otworzyli je. Na podłodze dostrzegli Anielę. Siedziała z podkurczonymi nogami obok trzymając rękę przeciętą w poprzek łokcia. Szkarłatna krew wylewała się strumieniem. Wykorzystując ostatnie siły  doczołgała się bezradnie do umywalki po czym opierając się o nią uniosła się. Spogląda w lustro
-Dlaczego tak się patrzysz? -pyta- Dlaczego jesteś tak delikatna i wszystko Cię rani? Odpowiedz mi!- podnosi glos- Nienawidzę Cię- krzyczy ciskając żyletką o twarz swego odbicia- Nienawidzę Cię za to, że milczysz, że nigdy nic nie wiesz! – Nienawidzę Cię..! Nienawidzę…-dokańcza upadając na zimną posadzkę. Agonia uwidacznia się po czym zamienia w Panią Śmierć. Ona otula ją swym ciemnym płaszczem gasząc rumieńce a zielone oczy zamyka ciężkimi powiekami.
-Ona umarła, prawda? -pyta Julia wtulając się cały czas w koszulę Piotra
-Tak- szepcze chłopak- Ale nie płacz- dokańcza- Przecież znałaś scenariusz tej podróży.
-Śmierć kogokolwiek przeżywa się zawsze z tym samym bólem. Do tego nie da się przygotować ani ominąć- mówi
*
-Wróciliśmy- oznajmia młodzieniec- Możesz otworzyć oczy-przekonuje- Powiedz, dlaczego chciałaś, abym zobaczył to, co widziałem? Dlaczego pozwoliłaś na to, aby wspomnienia ponownie w Tobie ożyły?
-Chciałam Ci pokazać, że balet jest dla mnie tym, co farby dla malarza, pióro dla poety i deszcz dla suszy. Że to coś więcej, niż muzyka paru nadętych cieniasów, anorektyczek w rajstopach i straty czasu. To pamiątka po mamie, która płynie w mojej krwi. I może nie była ona wyrafinowaną panienką z bogatego domu, która podąża za modą i reszta jej nie obchodzi, ale przynajmniej do czegoś doszła, spełniła swoje marzenie. I nie uważam jej śmierci za porażkę. Dzięki temu wychowuje mnie najlepiej jak potrafi, przez balet. Żałuje tylko, że musiała zapłacić za to tak wysoką cenę.
-Kocham Cię- mówi Piotr- Kocham Cię za Twą delikatność i nieskazitelność duszy. Za to, że otwierasz przede mną nowe horyzonty, że we wszystkim potrafisz dostrzec jakiekolwiek dobro i nie osądzasz z góry.
-Mówisz tak, jakbym była idealna
-Dla mnie jesteś-szepta chłopak
-Idealność ludzka nie byłaby idealna
-Eh…moja kochana baletnico…


czwartek, 12 kwietnia 2012

Dziwnie, mniej czy bardziej-bez różnicy. Jest jak jest, w szkole i w przyjaźni.
Powoli zawalam kartkówki, sprawdziany, odpowiedzi. Udawanie, że mam to gdzieś wcale mi nie wychodzi. Szkoła była i jest dla mnie ważna, ale nie mam siły ani fizycznej ani psychicznej na wkuwanie tabelek, wzorów, czytanie lektur.
W przyjaźni dość dziwnie. Brak zaangażowania w szczerą rozmowę, która powinna odbyć się już dawno temu, odbija się na nas wszystkim z powrotem. Rozumiem jedną i drugą stronę. Zmęczenie, problemy, ból, zniechęcenie jednej i nadzieję, starania(widoczne) drugiej. Bardzo się cieszę z tego, że mam zaufanie każdej ze stron, to świadczy bardzo wiele, ale co z tego, kiedy czuje się dwulicowo?

"Dwulicowość to jedna z najpopularniejszych chorób"

Nie potrafię pogodzić się z tym, co dzieje się teraz. Nie potrafię zrozumieć, ogarnąć...Co się ze mną dzieje, skąd ta nienawiść i nieczyste relacje? Stąd...? To nie jest ta osoba, którą znałam. To nie jest ten przyjaciel, który wyróżniał się w tłumie i był wartościową osobą. Widzę niekulturalnego, zbyt pewnego siebie człowieka, który postradał wszystkie rozumy. Też jestem inna. Nie jestem już tym zaślepionym przyjacielem, nie jestem już tym narzucającym się przyjacielem nie jestem już... i nie wiem, czy kiedykolwiek będę. To nie są już te rozmowy, te sekrety, to zwierzanie. To nie jesteś Ty i to nie jestem ja...
Zapewne rano będę żałować tych słów, karcić się, smucić, izolować. Dlaczego odpycham prawdę...? Bo mimo wszystko kocham mojego przyjaciela... <3

Jestem z Tobą, naprawdę z Tobą jestem i przepraszam, za każda chwile olewania, nieporozumienia. Przepraszam, że sprawiłam Ci ból, a Ty po prostu jesteś. Podziwiam Cię za odwagę, determinację, spokój i opanowanie. Bądź taka już zawsze.
__________________
Kochanie<3
I nagle stały grunt mojego życia przestał być taki stały. I tak wiele rzeczy, spraw wymyka się, układa w nieład a nie mam sił na rozmowę, nie mam sił na walkę. I kiedy myślę, że nasza bajka też niekoniecznie musi być wieczna, trafia mnie szlak, że znowu być może nie będę kimś naprawdę wyjątkowym dla drugiego człowieka. Że pochmurne dni znowu będą udręką, w sercu zapadnie ciemność i mój mały świat straci sens istnienia. Takie zawieszenie między realnością a wspomnieniami i żalem. Czarna dziura, wir... Nie chce znowu być robotem, który je bo musi, chodzi do szkoły bo musi, uśmiecha się, bo udawać przecież trzeba. To nie życie, to męka...
Bardzo Cię potrzebuję, bardzo chce byś był i nie odchodził. Żeby słowa "kocham Cię" nie były pustymi 9 literami, a wypowiadanie ich przez Ciebie było w pełni świadome.
Kocham Cię i tęsknie o każdej porze dnia i nocy. Podczas snu i przebudzenia, podczas zasypiania i słuchania muzyki czuje Cię w sobie, w sercu, jakbyś był nierozerwalną częścią mnie, mojego życia.
I każdy Twój uśmiech, gest, szept czy dotyk są bezcenne...
Mam Skarb...  Żywy, chodzący Skarb...<3 Pozwól mi zawierzyć, bo często jestem zbyt słaba i nie daje rady. Bądź przy mnie...

Kocham Cię <3

sobota, 7 kwietnia 2012

Opowiadania (1)

Postanowiłam urozmaicić trochę bloga nie poprzestając tylko na zdjęciach. Ola zapewne będzie zadowolona z tego pomysłu, bo bardzo lubi czytać moje opowiadania, mylę się?
Tekst z dedykacją dla Ciebie<3


"Poznałam Cię przypadkowo, ale czy się nie mylę? Podobno życie nie bogaci się w przypadki. A  może ten wniosek jest pełen błędów, jak mój poprzedni, który okazał się zwyczajną obietnicą pod wpływem impulsu?
-Nigdy się nie zakocham! Nigdy nie poczuję bólu, jakim jest odejście ukochanej osoby. Nie dam tej satysfakcji jakiemuś draniowi!- te słowa powtarzałam sobie wiecznie. Tak było tylko do czasu. Do momentu, w którym dzień nie chlubił się pogodą tak piękną jak Twoja twarz, słońcem tak promiennym blaskiem, jak oszlifowane diamenty. To była wczesna jesień, początek października, godzina około 19:00. Siedziałam w parku nieopodal rodzinnego domku. Co mnie tam przygnało? Nie wiem do tej pory, jedynie domysły krzątały się po mej głowie. Słońce zaszło już prawie za horyzont. Zimny wiatr pogonił mnie z chwilowego miejsca spoczynku. Nagle poczułam dziwnie przyjemne ciepło opierające się na moich plecach. Wiedziałam, że jest już późno, szaro i niebezpiecznie. Zrobiłam zaledwie parę kroków w stronę domu, lecz to uczucie było zbyt silne. Przestałam się opierać. Odwróciłam się w przeciwną stronę, w którą się kierowałam. Poczułam spokój i bezpieczeństwo. Szłam jakbym była w hipnozie. Z daleka ujrzałam zarysy człowieka. Wysoki, sylwetka mężczyzny. Wbrew pozorom nie bałam się. Zbliżałam się bacznie obserwując ruchy obcego. Po chwili postać przemówiła stanowczym a zarazem ciepłym, pełnym troski  głosem.
-Nie za późno na spacery?- zapytał
-Kim jesteś? -odrzekłam
-Jestem Tomek. Mieszkam o tutaj, w tym bloku-wskazał palcem szary budynek postawiony za nim- Co tutaj robisz?
-Magda. Miło mi. Mieszkam za tą budką telefoniczną.
-Hm… Jeżeli Twój dom jest w tamtym kierunku to dlaczego idziesz w przeciwnym? – spytał podejrzliwym głosem
-Wiesz, musze już iść. Będą się o mnie martwić… -odrzekłam lekko zakłopotana
-Dobrze, więc odprowadzę Cię
Jak powiedział tak zrobił. Przez całą drogę czułam jego przenikliwy wzrok na swym ciele. Po 10 minutach dotarliśmy na miejsce. Zaprosiłam go do środka twierdząc, że jest zmarznięty. Zaprzeczył. Poprosił jedynie o numer telefonu.
Pisaliśmy ze sobą niemal codziennie. Odkrywałam go na nowo z każdym dnie. Nie musiałam wiele mówić, aby mnie zrozumiał. Z czasem zaczęłam zastanawiać się, kim tak naprawdę dla mnie jest. Zaproponowałam spotkanie. Zgodził się, lecz bardziej z przymusu niż z chęci. Przemyślałam sobie wszystko od początku do końca, bardzo starannie cal po calu. Wiedziałam co chce mu wyznać. Jego reakcja była dla mnie zaskakująca.
-Proszę Cię. Znajdź sobie kogoś innego.
-Nie mogę, nie umiem, nie chce. Kocham Cię…-szeptałam
-To jest Twój najgorszy błąd-odrzekł ze łzami w oczach
-Widzę, że nie jesteś pewny tego, co mówisz. Co się dzieje?
-To nie o to chodzi
-Więc o co? Przecież mi możesz powiedzieć- w oczach stanęły mi łzy
-Przykro mi, ale nie mogę. Wybacz, nie będziemy razem. Nie tutaj, nie teraz, nie w tym świecie. Przepraszam…-przytulił mnie do siebie tak mocno, jak gdyby się żegnał. Pocałował delikatnie, jakby me ciało zbudowane było z piachu. Czułam, że mój scenariusz życia zmierza ku nieuchronnemu końcowi. Zacisnęłam wargi po czym morze łez ozdobiło suchy „ląd”. Odszedł…
Po około 3 miesiącach zaczęłam dochodzić do formy. Wzięłam klej i posklejałam serce. Pisakami domalowałam uśmiech. Zaskoczyło mnie jednak to, że Tomek nie daje o sobie znaku życia. Codziennie przychodziłam do parku. Mróz tulił się do mych bladych policzek. Czarne jak heban włosy rzucane były w przestrzeń jak statki podczas sztormu.  Jego nie było…
17 lutego na drzwiach swego domu dostrzegłam klepsydrę.
-Tomek Kowalski…-przeczytałam- Tomek…? Mój Tomek?- łzy lały się niemiłosiernie po zziębniętych policzkach- Walczył z rakiem od 5 lat…-zatkało mnie. Wtedy już wszystko zrozumiałam…
25 lutego, w dzień moich urodzin, odbył się pogrzeb. Przyszło tak wiele osób. Wszyscy „chowali” łzy do chusteczek. Po ceremonii grób przyodziano w dziesiątki wieńców. Zapalano najdroższe znicze. Upłynęło parę minut aż odważyłam się podejść do rodziców ukochanego i złożyć najszczersze kondolencje.
-Dziękujemy Ci za wszystko, młoda panno
-Po prostu Magda
-Magda...? Powinniśmy paść teraz przed Tobą na kolana i błagać o błogosławieństwo szczęścia na długie lata
-Ale…ale o co chodzi? Przecież ja nic nie zrobiłam…
-To nie prawda. Napełniłaś życie Tomka sensem, jakie jeszcze nigdy nie istniało w jego świecie-powiedział Pan Marcin tuląc zapłakana żonę do siebie- On Cię kochał najmocniej jak tylko mógł. Nie oceniaj go źle. To choroba nie pozwoliła Wam iść na przód za szczęściem.
-Ja go nie muszę wspominać. On jest cały czas przy mnie. Żyje w moim sercu i tak już pozostanie…-odrzekłam
Od śmierci Tomka minął niecały rok. Do tej pory nie potrafię przyzwyczaić się do jego fizycznej nieobecności. W każdej wolnej chwili chodzę na jego grób. Przynoszę świeże kwiaty, zapalam znicz. Opowiadam czego doświadczyłam w ostatnich dniach i wierze, że jego śmierć jest krótko trwałą rozłąką, która minie po mojej śmierci. Kocham Cię na zawsze…"

Kochanie <3 Tęsknie... <33

"Logika serca jest niedopuszczalna"

"Zwariuję, jeśli Cię zaraz nie przytulę! "

"Twoja obecność natchnieniem do życia"

środa, 4 kwietnia 2012

"Nasze życie wiruje, jak kule w bębnie totolotka"

Za dużo wydarzyło się jak na dwa tygodnie nieobecności. Refleksje, smutki, refleksje, nerwy, refleksje, tęsknota. Parę upojnych chwil z Piotrkiem dokonały amnestii chwil, które po cichu przeklinałam dusząc je w sobie. Zamykam się w sobie, co więcej...podoba mi się to. Mówienie boli- znowu podchodzę do tego tak samo, jak wcześniej.
 Trafił się kolejny wieczór, w którym zaciskam wargi, zaciskam pięść i nie mogę znieść myśli, które mam w głowie. Zamykam oczy, powieki przysłaniają mój mały świat, słyszę huk wspomnień...to boli! Chociaż z jednej rzeczy mogę być dumna w tym momencie- nie pomyślałam ani przez sekundę o żyletce w chwili słabości. Sukces... mój kochany sukces. Moje pytanie od kilku dni brzmi: jak mam odreagować w inny sposób?
Gubię się w śród słów, zdań i myśli każdej ze stron, co więcej, żadnej nie mówię w pełni wszystkiego, przez co czuje się jak dwulicowa oszustka. Chciałabym coś z tym zrobić, ale nie chce wojny, awantur, płaczu i możliwości kolejnego sięgnięcia po żyletkę, noża czy pilniczka. Chce spokoju...chce ukojenia w jego ramionach, chce zapomnieć o tym kim i jaka jestem oraz co mnie otacza. Całość wydarzeń ujawniła się teraz, kiedy mój czas wypełniony był nauką, Olą i Piotrkiem. Spojrzenie z dystansem i pod innym kontem dało dużo do myślenia. Co z tym zrobię? Nie wiem. Co z tym robię? Staram się zapomnieć...
Nie wyobrażam już sobie życia bez niego. Jest częścią moich chwil, które napełniają moje życie szczęściem, wiarą w lepsze jutro i sprawiają, że poranek jest o niebo lepszy. Po prostu otwieram oczy na dźwięk jego ulubionej piosenki, którą mam ustawioną na budzik, po czym mówię do siebie: "Wstawaj...warto, dla Niego". Śniadanie smakuje inaczej, droga do szkoły też jest inna, weselsza, z sensem, powrót do domu przyjemniejszy i życie... inne. Mimo, że wcale nie jest źle, bo mam wszystko, co chciałam mieć kiedyś, dużo pracy przed nami, przede mną. Musisz mi w tym pomóc, bo sama sobie nie poradzę...

"Bądź moją ostoją na życiowych zakrętach"

Miki<3 Ostatnio prawie w ogóle się nie widziałyśmy, przez co znowu jest mi gorzej mówić o przeróżnych sprawach. Mam nadzieję, że ta burza, którą wyczuwam w najbliższym czasie, szybko przejdzie i wyjdzie słońce... Trzymaj się z tymi wszystkimi sprawami począwszy od Ev zakończywszy na... sama wiesz czym. Musi być dobrze...
Ola<3 Nie sądziłam, że kiedykolwiek to jeszcze powiem, ale dziękuje, że jesteś. Wiele razy bardzo mi pomogłaś i byłaś, po prostu. Lubie z Tobą rozmawiać, uczestniczyć w naszej "burzy mózgów" i cóż... powoli się do siebie zbliżać. Bardzo wiele to wnosi do mojego życia i zmusza do zmian i własnego myślenia. Gdyby nie między innymi Ty zapomniałabym, że posiadam własny mózg, który jeszcze funkcjonuje. Często mnie denerwujesz, najwyraźniej prawda tak działa, ale mimo wszystko nie jest taka zła. Wiem, że chcesz dla mnie dobrze. Dziękuję Ci za to. I wiesz... podziwiam Cię, że potrafiłam postawić na swoim i umiesz żyć własnym życiem.

"Mam nadzieję, że nasz mały świat nigdy nie spłonie w kłamstwach XXI wieku"

Asia<3 Dziękuję za wczorajsze popołudnie, chwile zwierzeń, rozmowy na języku polskim. Strasznie lubię z Tobą rozmawiać. Dzielić się tymi wszystkimi pierdółkami i czasami większymi sprawami. Kocham Cię taką, jaka jesteś bez żadnego "veto"

O Tobie, Skarb, już powiedziałam kilka zdań. Nie będę się powtarzać, bo jeszcze zapeszę. Z resztą... mam nadzieję, że jeszcze wiele przed nami. Ciesze się, że jesteś i mogę oddychać z Tobą tym samym powietrzem i czasami dusić się przez zapach Twoich perfum :) :**

Pora coś od siebie dać, ogarnąć się, jak to ładnie ujęła Gosia, i cieszyć się tym, co mam...bo mam wiele, bo mam przyjaciół i Jego <3  Nigdy nie wrócę taka, jaką byłam kiedyś. Ten pomysł nawet mnie nie satysfakcjonuje, ale 1/3 mnie z przeszłości mogłaby znaleźć się w moim obecnym wcieleniu... Marzenia marzeniami...wróćmy do rzeczywistości.

Dziękuję Bogu, że dał mi to wszystko, co mam teraz. Przyjaciołom i Jemu, że ze mną wytrzymują i jeszcze są. I rodzicom...że nie zwariowali. 

Gośka:* wielkie dzięki...


"Marzenia marzeniami...ale rzeczywistości nie ominiesz, Księżniczko"

Kochanie... proszę, przytul mnie, bo tak strasznie się boje...