sobota, 7 kwietnia 2012

Opowiadania (1)

Postanowiłam urozmaicić trochę bloga nie poprzestając tylko na zdjęciach. Ola zapewne będzie zadowolona z tego pomysłu, bo bardzo lubi czytać moje opowiadania, mylę się?
Tekst z dedykacją dla Ciebie<3


"Poznałam Cię przypadkowo, ale czy się nie mylę? Podobno życie nie bogaci się w przypadki. A  może ten wniosek jest pełen błędów, jak mój poprzedni, który okazał się zwyczajną obietnicą pod wpływem impulsu?
-Nigdy się nie zakocham! Nigdy nie poczuję bólu, jakim jest odejście ukochanej osoby. Nie dam tej satysfakcji jakiemuś draniowi!- te słowa powtarzałam sobie wiecznie. Tak było tylko do czasu. Do momentu, w którym dzień nie chlubił się pogodą tak piękną jak Twoja twarz, słońcem tak promiennym blaskiem, jak oszlifowane diamenty. To była wczesna jesień, początek października, godzina około 19:00. Siedziałam w parku nieopodal rodzinnego domku. Co mnie tam przygnało? Nie wiem do tej pory, jedynie domysły krzątały się po mej głowie. Słońce zaszło już prawie za horyzont. Zimny wiatr pogonił mnie z chwilowego miejsca spoczynku. Nagle poczułam dziwnie przyjemne ciepło opierające się na moich plecach. Wiedziałam, że jest już późno, szaro i niebezpiecznie. Zrobiłam zaledwie parę kroków w stronę domu, lecz to uczucie było zbyt silne. Przestałam się opierać. Odwróciłam się w przeciwną stronę, w którą się kierowałam. Poczułam spokój i bezpieczeństwo. Szłam jakbym była w hipnozie. Z daleka ujrzałam zarysy człowieka. Wysoki, sylwetka mężczyzny. Wbrew pozorom nie bałam się. Zbliżałam się bacznie obserwując ruchy obcego. Po chwili postać przemówiła stanowczym a zarazem ciepłym, pełnym troski  głosem.
-Nie za późno na spacery?- zapytał
-Kim jesteś? -odrzekłam
-Jestem Tomek. Mieszkam o tutaj, w tym bloku-wskazał palcem szary budynek postawiony za nim- Co tutaj robisz?
-Magda. Miło mi. Mieszkam za tą budką telefoniczną.
-Hm… Jeżeli Twój dom jest w tamtym kierunku to dlaczego idziesz w przeciwnym? – spytał podejrzliwym głosem
-Wiesz, musze już iść. Będą się o mnie martwić… -odrzekłam lekko zakłopotana
-Dobrze, więc odprowadzę Cię
Jak powiedział tak zrobił. Przez całą drogę czułam jego przenikliwy wzrok na swym ciele. Po 10 minutach dotarliśmy na miejsce. Zaprosiłam go do środka twierdząc, że jest zmarznięty. Zaprzeczył. Poprosił jedynie o numer telefonu.
Pisaliśmy ze sobą niemal codziennie. Odkrywałam go na nowo z każdym dnie. Nie musiałam wiele mówić, aby mnie zrozumiał. Z czasem zaczęłam zastanawiać się, kim tak naprawdę dla mnie jest. Zaproponowałam spotkanie. Zgodził się, lecz bardziej z przymusu niż z chęci. Przemyślałam sobie wszystko od początku do końca, bardzo starannie cal po calu. Wiedziałam co chce mu wyznać. Jego reakcja była dla mnie zaskakująca.
-Proszę Cię. Znajdź sobie kogoś innego.
-Nie mogę, nie umiem, nie chce. Kocham Cię…-szeptałam
-To jest Twój najgorszy błąd-odrzekł ze łzami w oczach
-Widzę, że nie jesteś pewny tego, co mówisz. Co się dzieje?
-To nie o to chodzi
-Więc o co? Przecież mi możesz powiedzieć- w oczach stanęły mi łzy
-Przykro mi, ale nie mogę. Wybacz, nie będziemy razem. Nie tutaj, nie teraz, nie w tym świecie. Przepraszam…-przytulił mnie do siebie tak mocno, jak gdyby się żegnał. Pocałował delikatnie, jakby me ciało zbudowane było z piachu. Czułam, że mój scenariusz życia zmierza ku nieuchronnemu końcowi. Zacisnęłam wargi po czym morze łez ozdobiło suchy „ląd”. Odszedł…
Po około 3 miesiącach zaczęłam dochodzić do formy. Wzięłam klej i posklejałam serce. Pisakami domalowałam uśmiech. Zaskoczyło mnie jednak to, że Tomek nie daje o sobie znaku życia. Codziennie przychodziłam do parku. Mróz tulił się do mych bladych policzek. Czarne jak heban włosy rzucane były w przestrzeń jak statki podczas sztormu.  Jego nie było…
17 lutego na drzwiach swego domu dostrzegłam klepsydrę.
-Tomek Kowalski…-przeczytałam- Tomek…? Mój Tomek?- łzy lały się niemiłosiernie po zziębniętych policzkach- Walczył z rakiem od 5 lat…-zatkało mnie. Wtedy już wszystko zrozumiałam…
25 lutego, w dzień moich urodzin, odbył się pogrzeb. Przyszło tak wiele osób. Wszyscy „chowali” łzy do chusteczek. Po ceremonii grób przyodziano w dziesiątki wieńców. Zapalano najdroższe znicze. Upłynęło parę minut aż odważyłam się podejść do rodziców ukochanego i złożyć najszczersze kondolencje.
-Dziękujemy Ci za wszystko, młoda panno
-Po prostu Magda
-Magda...? Powinniśmy paść teraz przed Tobą na kolana i błagać o błogosławieństwo szczęścia na długie lata
-Ale…ale o co chodzi? Przecież ja nic nie zrobiłam…
-To nie prawda. Napełniłaś życie Tomka sensem, jakie jeszcze nigdy nie istniało w jego świecie-powiedział Pan Marcin tuląc zapłakana żonę do siebie- On Cię kochał najmocniej jak tylko mógł. Nie oceniaj go źle. To choroba nie pozwoliła Wam iść na przód za szczęściem.
-Ja go nie muszę wspominać. On jest cały czas przy mnie. Żyje w moim sercu i tak już pozostanie…-odrzekłam
Od śmierci Tomka minął niecały rok. Do tej pory nie potrafię przyzwyczaić się do jego fizycznej nieobecności. W każdej wolnej chwili chodzę na jego grób. Przynoszę świeże kwiaty, zapalam znicz. Opowiadam czego doświadczyłam w ostatnich dniach i wierze, że jego śmierć jest krótko trwałą rozłąką, która minie po mojej śmierci. Kocham Cię na zawsze…"

Kochanie <3 Tęsknie... <33

"Logika serca jest niedopuszczalna"

"Zwariuję, jeśli Cię zaraz nie przytulę! "

"Twoja obecność natchnieniem do życia"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz