sobota, 15 października 2011

Byłam tylko chwilą. Nie tą wybraną, nie tą jedyną...

Po raz któryś dałam Ci ostatnią szansę. Było tysiąc powodów aby nie wracać do Ciebie i jeszcze mniej aby wrócić. Sentymenty popchały mnie do drugiego scenariusza.
Nie, nie było warto. 3 dni bardzo wiele zmieniły. Starałam się na nowo zaufać, przywiązałam się jeszcze bardziej. Teraz boli... Okazuje się, że jednak nie kochał, że to nie ja nią byłam. Nie mnie opisywał scenariusz jego ideału. Cóż... Życiowy standard, prawda? Wiem, każdy to powie. I pewnie z tym bólem jakoś bym sobie poradziła ale nie umiem, bo Miki okazała się jego kolejnym celem... To z nią chce być, do niej coś czuje, na niej mu zależy.
Czuję się gorsza...Czuję się gorsza po raz któryś z rzędu. Właściwie czego się spodziewałam? Ciągłego złudzenia, że jestem piękna i atrakcyjna? Nawet nie wiecie jak wspaniale było się tak przez chwile poczuć...
Czuję się gorsza, czuje się przegrana, i to mnie bardzo boli w szczególności, że też coś, Miki, czujesz... że jakoś Ci na nim zależy- przynajmniej tak przypuszczasz.

Siedzę w pokoju. Ojciec napity, matka zasypia. Czuję, jak działa 11 tabletek, które wzięłam przed 30 minutami. Mam mieszane uczucia. Chce mi się płakać... Ja Cierpię przez niego, Marta przeze mnie...
Miki...przytul mnie...Proszę, przytul mnie i powiedz, że wszystko będzie dobrze. Że nie muszę płakać, brać tabletek i podcinać żył, żeby wszystko się ułożyło między nami, w naszej psychice. Chodźmy gdzieś. Teraz! Tak, teraz! W pidżamach, w kapciach...Chodźmy, proszę... Żeby zapomnieć o całym Świecie, o tym, co musimy, co nas boli., czego się boimy. Chodzmy tymi podziurawionymi ulicami ubrane na czarno, w glanach z oczami obrysowanymi kredką i zapomnijmy... To nic, że zamarzniemy...Przynajmniej razem wydamy się na ból...

Rozżalam się i dalej chce Ci dopiąć, pokazać swój ból... Coś i mówi, że powinnam przystopować, w poniedziałek rozprawa, ale dlaczego zawsze mam skrywać to wszystko i innym popuszczać, wybaczać i zapominać? Nie mam sił...Bardzo się na Tobie zawiodłam. Nie wyobrażam sobie spotkania z Tobą we wtorek...
Przed oczami mam wspomnienie... Latasz za piłka na boisku szkolnym, kiedy mieliśmy zastępstwo za technikę. Patrzyłeś się gdy ja się patrzyłam czy patrzysz... Dziecinada, ale jaka słodka...
Nie rób nic głupiego w poniedziałek... nie warto przez to, co się między nami wydarzyło marnować sobie paru lat życia... 

Boli mnie serce....

spływają mi łzy...

Byle jutro wstać, byle się ubrać, byle uciec...

</3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz