wtorek, 8 listopada 2011

Burza nieporozumień

Miałam mieć dzisiaj druga wizytę u psychologa. od samego rana trochę się spinałam, ale mój Kotek pocieszał i mówił, że jedzie ze mną. Ojciec jednak rozwiał moją jaką taką chęć jechania tam.
Stwierdził, że go szantarzuję tym, że bez Marty nie jadę. Oprócz tego uważa, że Marta jest ważniejsza od niego i matki. W finale zapragnął skłócić mnie z własną przyjaciółką.
Dzwonił do matki mówiąc, że nigdzie ze mną nie jedziesz dodając, że jeśli jeszcze raz się potne, dzwoni do szpitala, żeby zabierali mnie do psychiatryka i tam na pewno mnie nie odwiedzi...
Chyba nie muszę mówić, jak się z tym czuje?
__________________
Po wywiadówce nie było bajkowo i ani trochę kolorowo. Jak to stwierdził pięknie wychowawca: "opuściłam się" i nie będę stawiać tutaj żadnego veto. Ma rację... Ale wiele sytuacji począwszy od Pawła bardzo mnie dobijały.
Matka strasznie mnie przyciska z tą nauka. Wypytuje, czy lekcje odrobione, czy nauczona... Weźcie dajcie mi spokój.
__________
Wczorajsze pisanie z Pawłem sfiniszowało wszystko, co istniało. Co miało dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Chociaż nie wierze, bo zabrania mi tego parę naście dni kontaktu z Tobą, że ani trochę Ci nie zależy, że olewasz wszystko, co było z góry na dół.  Wolę jednak założyć, że tak jest. Z nas i tak już nic nie będzie, no1 Poza zwykłym koleżeństwem.
W ogóle to jakaś głupia ironia. Kiedy mogło połączyć nas coś więcej po raz trzeci, miałes to głęboko w dupie i nie pisałeś, nie dawąłeś znaku zycia. Od kąd się "przyjaźnimy" sam piszesz, sam sie odzywasz, am chcesz gadać... Nie, nie robię sobie żadnej nadziei, przynajmniej się staram
__________________
Chociaż w tej przyjaźni jakoś wszystko drepta ku przodowi. Pomijając moje zachowanie i idiotyczne myśli, jest całkiem przyjemnie, a ja się, miski <3, staram, jak mogę... 

Zwijam...Notką trochę nie ogarnięta, wybaczyć proszę

Trzymajcie się... <33

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz