piątek, 21 października 2011

Bo zawsze jest nadzieja...

Kolejna tygodniowa nieobecność. Było trudno. Ten tydzień znowu mnie wyczerpał, chociaż nie widziałam Cię przez 6/7 dni... Zapominam, powoli zapominam i dobrze. Powoli się uwalniam od niewidocznej materii, która układa się w kształt Twoich rąk. Jeszcze bardziej pozytywnie. Ale stop. Nic by takiego nie było, gdyby nie On, chłopak, kolejny, ale jemu tak łatwo nie zaufam. Ludzie nie zasługują na kredyt zaufania...

Od paru dni mnie uzależnia. Tylko w jaki sposób? Sama nie wiem... Lubie z nim pisać, dyskutować, opowiadać, lubię go słuchać. Mimo pozorów mamy dwa całkiem odmienne poglądy na życie. Może dlatego słuchasz mnie z takim przejęciem? Co dalej? Zobaczymy... Nie chce sobie wiele obiecywać "przed końcem świata" ;)

Dzisiaj? Dzisiaj również trudny dzień jak trzy poprzednie. Czułam, jak się w sobie zamykałam. Płakałam w tramwaju, na przystanku, cięłam się, brałam tabletki i udawałam, że wszystko jest dobrze, udawałam przed całym Światem. W końcu trudniej było mi mówić, zwierzać się. Pogrążałam się w melancholii nut. Dobijałam wszystkim, odcinałam od świata. ja, 4 ściany, spacery i muzyka. Za dnia grałam pod maską radości. Tak było mi lepiej. Chciałam zapomnieć na parę chwil. Potem i tak wszystko wracało. Często, kiedy od Ciebie wracałam po drodze pękałam. W tramwaju ciekły łzy.

Dzisiaj ten incydent. Znowu coś zakuło, zaszumiało, zrobiło się smutno. Dzisiejsza rozmowa dobrze zrobiła nam obydwóm. Tak bardzo się jej bałam. Ale chyba było mi obojętne. Chyba się nie bałam tego, co powiesz. Został przecież pierwszy leprzy most czy 5 żyletek...
Przepraszam, że musisz to wszystko dźwigać. Że musisz mi tyle obiecywać, pokazywać, starać się...Teraz mam wyrzuty sumienia. Pouczam wszystkich do koła a sama powinnam się zmienić.

Nie oceniaj mnie po moich idiotycznych myślach. Chyba przyzwyczaiłaś się do tego, że jestem szmatą... przepraszam...ja się postaram. Kierowanie się Twoim szczęściem, pomaganie i po prostu sama obecność powinny pomóc w zmianie. Nie chce ranić. Przecież wiesz... Wiesz...wole czuć się gorsza, wole czuć się poniewierana. Ale nie chce się wywyższać, udowadniać, że mogę być lepsza. Przyjaźń to zespół. Nie ma miejsca na rywalizację...

Prowadź mnie przez życie. Wtedy było tak łatwo. Bądź moją druga mama, która pokazuje mi świat i inne oblicze. Może kiedyś będę żałować tych słów ale teraz jest teraz...

Chce ufać...
Chce czuć...

Oddam Ci wszystko. Zostanę z niczym. Będę szczęśliwa...

1 komentarz: