piątek, 9 września 2011

9.09.11r.

Szkoła, szkoła, szkoła...to powinno mnie najbardziej teraz interesować. Przecież to moja przyszłość. Gdybym nie miała wszelakich ambicji rzuciłabym książkami w kąt krzycząc: mam was gdzieś" niestety, nie mogę...I nie mogę również zająć się innymi sprawami, ku zaskoczeniu niektórych równie ważnymi. Miłość, przyjaźń, przemyślenia i walka, którą toczę już...rok i 9 miesięcy... Tak szybko zleciało...
_________________
O 8:28 pobudka. Sms od Klaudii mnie obudził, niestety, nie był on do mnie, po protu pomyliła numery i pisała do jakiegoś Dawida-nie znam gościa. Potem z Olą 30 minutowa rozmowa podczas pójścia do szkoły. Dobrze, że Ty w tamtym czasie i oczywiście Aś, nie zmieniłyście się i w jakiś sposób nie odeszłyście <3 Lekcje jak lekcje, bywało gorzej. Informatyka mnie przytłoczyła. Wchodząc na facebook-a z niewyjaśnionych przyczyn naturalnych byłam skłonna wbić na profil Klaudii. Twoje zdjęcie, Twój uśmiech, Twoje oczy, Twoje spojrzenia, moje wspomnienia...Wszystko we mnie wybuchło, wczorajsze wyznanie, że z nas nic nie będzie prócz przyjaciół i wspomnienia, smutek...
-Magda...proszę Cię...
-Aś...ja nie mogę...
Potem dzwonek, przerwa. Głowa schowana we włosach, oparta o parapet, nogi splecione ze sobą...stoję, milczę...tęsknie
-Madzik? Co Ci- zaczęła pytać Ola i standardowo pocieszać.
-Nic...-standardowe słowo, w którym słyszy się: "pierdoli mi się świat" Potem już tylko mnie przytuliła od tyłu a ja? Rękami zakryłam twarz -zaczęłam płakać. Obracając się spuściłam ręce i wtulając się w nią płakałam jeszcze bardziej cicho szlochając. To był pierwszy raz, w którym Olć widziała, jak płaczę...

 Tak zwane "potem" albo inaczej mówiąc "popołudnie", spisałam na straty a nie potrzebnie. W drodze do babci Miki napisała eska, że już jedzie. Przestraszyła się mojej wiadomości, w której była proźbą o telefon. Przepraszam...ale j anie chciałam być wtedy sama, ogólnie w to popołudnie, teraz zresztą też nie, ale siła wyższa.

Co do Miki- wróciła ta, która nauczyła mnie tak wielu rzeczy, ta moja kochana, o której zawsze myślałam, gdy miałam problem, a nie wiedziałam, jak mam go rozwiązać, i tak, za którą dałabym sobie uciąć rękę, oddać życie. Mam nadzieję, że ta przemiana będzie trwała dalej i dojdzie do stanu pierwotnego. Teraz, kiedy mnie przytulasz przynajmniej wiem, że jestem bezpieczna i tak po prostu, że jesteś obok mnie w każdym momencie...nie czułam tego od 8 miesięcy... Z drugiej strony boje się Twojej przemiany...jest zbyt dobrze, niż to możliwe... Boje się, że znowu coś się spierdoli ;( Niech Was tracić!

U mnie? Znaczy może inaczej- co z cięciem? Mhm...dalej trwa... Nie mogę wysiedzieć, nie mogę wytrzymać, ciągnie mnie...Ale nie mam odwagi iść do kiosku i poprosić o drugą... Wczoraj rozwaliłam strugaczkę. Ostrze położyłam na półce, obok łózka, teraz już go nie ma... Matka pewnie znowu się boi... A chuj mnie to... teraz już nic nie jest ważne, nie ważne to, czy wiedzą, że się tnę czy nie. Wierze, że mimo wszystko przyjaciele, Miki, będzie i nie zostawi...prawda?

<3|I żebym dzisiaj nie szła znowu po nóż i modliła się o dobrze zaostrzone końce|<3

Żegnam...

Z cholernym bólem serca...

Łzy w oczach. Idę się... myć

1 komentarz:

  1. Misiek <3 jestem z tobą ;** jak tylko mogę. I dobrze ze napisałaś, spotkałyśmy się i cieszę się z tego ;D Jaa.? Tak, to prawdziwa JA wróciła. <3 Między innymi dzięki tobie <3 Kiedyś musiał przyjść ten czas że jest idealnie dobrze ; ] Nie martw się na zapas, na prawdę nie potrzebujesz tego. Obiecuje że między nami będzie wszystko okey kotek <3 Kocham ;**

    OdpowiedzUsuń