środa, 12 stycznia 2011

12.01.2011r

Środa-lubię środy. Spoko lekcje (pomijając biologię), w szkolę dosyć długo, bo do 15:10. Ale lubię tak. Pogoda też się zmieniła. Rano...to znaczy około 10:99 wszystko wyglądało żywsze, szczęśliwsze. Potem zszarzało. Może Świat wyczuł mój nastrój? Przed niektórymi bardzo trudno ukryć łzy, kiedy nie chce się ich pokazać, a kiedy jest na odwrót wszyscy na wstępie zakładają, że maja odpowiedz

"-Jest wszystko dobrze"

jest prawdą. Przepraszam...Nie potrafiłam opanować łez na zastępstwie z religii, ani na przerwie przed chemią. Po chwilowym uśmiechu wszystko wróciło. I mimo, że to były 2 miesiące tak wiele zmieniły w moim życiu. Miłe chwile, świadomość, że coś dla kogoś znaczę...

To nie jest Twoja wina, że jestem taka pojebana, że tyle wymagam, że jestem taką cholerną egoistką, zimną suką, której jeszcze nie poznałaś i mam nadzieję, że nie poznasz. W przyjaźni żądzę się własnymi zasadami, których nikt nie spełnia, ale nie dziwota. Każdy ma swoje życie, swoje sprawy. To ja cierpię. Staram się ogarnąć. Staje przed lustrem, uśmiecham się, lecz to nie pozwala pozbyć się żalu i tego, co we mnie siedzi.

Napisałam, żebyś zapomniała o tym, jak Ci się zwierzała-tak byłoby lepiej dla Ciebie. Serce radzi co innego, ale ono wszystko komplikuje. Teraz rozpada się na biliardy małych kawałeczków. Słuchając piosenki...tej "naszej", łzy napływają mi do oczu. Pamiętam, jak cholernie się przy tym wzruszyłam, jaka byłam szczęśliwa.

Kurwa! Ja wszystko zawsze spierdolę! Przepraszam Cię bardzo...Przepraszam, że mnie znasz, że kiedykolwiek w ogóle poznałaś. Nie wybaczę sobie tego, jak Cię ranię...

Nie ogarniam. Panie Boże! Nie ogarniam!

Gdzie jesteś w takich chwilach jak te?! Kiedy siedzę przed komputerem, klikam w te cholerne klawisze a z oczy ciekną łzy, bo Świat się wali. Bo tracę wszystkich dookoła, a bez nich...bez Ciebie, nie ma dla mnie nic sensu. 

________________________________

Droga Marto

Już od urodzenia marzyłam, aby poznać przyjaciela takiego, jak Ty. Który zawsze pomoże, ma podobne problemy jak ja, który dojrzał emocjonalnie do tego, aby pojąć parę istotnych spraw. Popatrz, co się stało. Spójrz jak było na początku. Pamiętasz listopad, prawda? Kiedy mnie nie znałaś wcale, nie wiedziałaś o mnie nic. Poszłaś na żywioł, zaryzykowałaś, zaufałaś mi. Nie zawiodłam Cię... 
Cieszyłam się, jak małe dziecko, które dostało cukierka i czekoladkę. Czułam, że do czegoś się nadaje, że jestem potrzebna, czegoś warta...I to trwało, trwało i trwało. Ale powiedz, co się teraz stało? Na tym etapie, dzięki temu, że mi zaufałaś i temu, że Ci pomagam jak tylko mogę, możesz stwierdzić, że jestem osobą godną zaufania. Uwierz mi...Skoczyłabym w otchłań, ażeby tylko odnaleźć Twój sens życia. Nie wstydź się, nie bój, nie zamykaj w sobie, nie odchodź, nie mów, że chcesz być sama. Przecież mnie nie musisz kłamać, udawać kogoś, kim nie jesteś, czuć czegoś, czego nie czujesz. Przy mnie możesz być sobą od początku do końca. Akceptuję Cię z wadami i zaletami. 
Mówiłaś mi ostatnio, że chcesz wymieniać się z innymi swoimi poglądami, rozważaniami. Ze mną możesz. Może tego nie widać, ale ja też tego potrzebuję. Potrzebujesz pomocy...ja tak samo. Potrzebujesz przyjaciela i ja też. Powiedz mi, czy nie warto spróbować się zaprzyjaźnić? Ale tak na poważnie. Niech to będzie przyjaźń na poziomie. Na dobre i złe, podczas wzlotów i upadków. Podczas kłótni i innych przeciwności. Rozmawiaj ze mną...Mów do mnie. Nie bo się...
Jestem Twoim przyjacielem i będe nim zawsze, wiesz? Nawet, kiedy mnie znienawidzisz, kiedy będziesz mi dogryzać, dokuczać, ranić, obgadywać...będę chciała Ci pomóc...Będę Twoim słońcem w pochmurny dzień, parasolem w deszczu, kawą o poranku, rękawiczkami w zimie, kołem ratunkowym, kiedy będziesz tonąć...
Ale tylko mi zaufaj...Nie każ prowadzić przez życie, bo nie umiem. Po prostu przejdziemy przez nie razem....Ale już nie jako Ty i ja..jako "My"

I love You Miki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz